ZE STYL.EM

14 / 05 / 2023

Ciuchy mają ten uniwersalny charakter, że niezależnie od tego, jak dużą wagę przykładamy do naszego wyglądu, w coś ubrać się trzeba. Wprawdzie stylistka ze mnie żadna, ale nie chcę też sztucznie kokietować – przeważnie zwracam uwagę na to, co noszę. Może niekoniecznie żeby gonić za trendami, ale z jakiegoś powodu ma to istotne znaczenie dla mojego samopoczucia. Stąd właśnie dzisiejszy wpis, który mam nadzieję stanie się regularnym cyklem.


Biorąc po uwagę zjawisko fast fashion oraz ogólny wzrost społecznej świadomości, jak bardzo przemysł odzieżowy przyczynia się do degradacji środowiska, zakupy i polowanie na promocje nie bawią już tak, jak jeszcze kilka lat temu. Wzrost świadomości sprawił, że jakość stopniowo zaczęła zastępować ilość, co akurat jest dobrą zmianą. Nie do przecenienia jest jednak fakt szalejącej inflacji i wzrostu cen właściwie wszystkiego, co dostępne na rynku. Pracuję w kulturze i nie zarabiam nie wiadomo jakich pieniędzy, więc wybór lepszych jakościowo ubrań nie zawsze jest dla mnie ekonomicznie dostępny.

Każda z nas radzi sobie z tym swoistym dysonansem i ograniczeniami na różne sposoby. Ja od lat bezskutecznie usiłuję wprowadzić do swojego życia zasady mody kapsułowej, ale ilość rzeczy w mojej szafie ciągle przeczy jej podstawowym założeniom. Nie chcąc być jednak ich niewolnicą za wszelką cenę, znalazłam dla siebie inny sposób. Rzeczy z drugiej ręki.

Odzież używana jeszcze do niedawna kojarzyła mi się jedynie z lumpeksami, za odwiedzaniem których nie przepadam. Na szczęście to się zmienia. Alternatywą dla stacjonarnych second handów są nie tylko wirtualne platformy wymiany i sprzedaży ciuchów między prywatnymi osobami, ale także sklepy specjalizujące się w odnawianiu używanych ciuchów, działające komercyjnie i oferujące możliwości zwrotu oraz reklamacji zakupionego produktu.

Nawet jeśli w moim przypadku nie wyeliminowało to całkowicie praktyki kupowania nowych ciuchów, to w znaczniej mierze ją ograniczyło, a tym samym pozwoliło na rozsądniejsze planowanie budżetu i okazjonalną możliwość zakupu wysokogatunkowej, droższej odzieży. Ciągle jednak to rzeczy z drugiej ręki są teraz moim pierwszym wyborem podczas zakupów.

Zobaczmy jak w zeszłym tygodniu ta górnolotna teoria przełożyła się na praktykę.

* * *


Sukienkę THE ODDER SIDE, model Bowie upolowałam kilka lat temu na platformie Vinted. Niestety nie pamiętam dokładnie ile mnie kosztowała, ale na pewno nie przekroczyła kwoty 100 zł, bo taką cenę graniczną założyłam sobie w przypadku zakupu odzieży codziennej na tego typu platformach. Wyjątki od tej reguły mogę policzyć na palcach jednej ręki i nie jest to jeden z nich.

Sukienka w oryginale ma dwa głębokie, pionowe rozcięcia zarówno z tyłu, jak i z przodu, co nie do końca mi odpowiadało, dlatego przód zszyłam prawie w całości, zostawiając jedynie na samej górze lekkie rozcięcie w kształcie łezki. Dzięki temu nabrała codziennego charakteru i bez skrępowania noszę ją normalnie do pracy.

Jej grafitowy kolor lekko wpadający w granat łączę najczęściej z miodowym odcieniem brązu.

W skład zestawu wchodzą:   

sukienka: 
THE ODDER SIDE (z drugiej ręki)
skórzany pasek: 
MASSIMO DUTTI (starsza kolekcja)
zamszowe botki:
CCC – LASOCKI (starsza kolekcja)
torebka koszyk: 
MANGO (starsza kolekcja)

 

* * *


Białą bluzkę z bawełny pochodzącą z pierwszych kolekcji MLE COLLECTION kupiłam z kolei w internetowym sklepie La Rondé, który oferuje odzież używaną, ale wcześniej odnowioną, dzięki czemu otrzymujemy produkt z metką, który normalnie możemy zwrócić czy zareklamować.

Bluzkę połączyłam z krótszymi, zwężanymi jeansami zakończonymi suwakami na nogawkach, które lata temu kupiłam w KAPPAHLU. To chyba moje ulubione spodnie w szafie, mocno już nadszarpnięte zębem czasu, które będę nosić do zdarcia.

W skład zestawu wchodzą:

bluzka:
MLE (z drugiej ręki)
jeansy:
KAPPAHL (starsza kolekcja)
sneakersy:
PUMA (starsza kolekcja)


* * *


Nowym starym elementem tego zestawu jest torebka listonoszka MEDICINE, którą odkupiłam od koleżanki. To stosunkowo nowa rzecz w mojej kolekcji, ale nie widzę już tego modelu w sprzedaży. Zestaw uzupełniają budżetowe mom jeansy z C&A oraz szara marynarka Caen 02, sprzedażowy hit MLE COLLECTION z ostatnich tygodni.

W skład zestawu wchodzą:

marynarka:
MLE (aktualna kolekcja)
biała koszulka:
MLE (zeszłoroczna kolekcja)
jeansy:
C&A (starsza kolekcja)
sneakersy:
PUMA (starsza kolekcja)
torebka:
MEDICINE (z drugiej ręki)


* * *


W tym przypadku jednodniowe odstępstwo od reguły –  w skład tego prostego zestawu wchodzą rzeczy, które kupiłam jako nowe; nic nie pochodzi z drugiej ręki. Początkowo chciałam wykorzystać tu odkupioną listonoszkę z poprzedniego zestawu, ale jednak koszyk z MANGO kolorystycznie bardziej mi pasował. Kluczowym elementem jest tutaj sukienka MLE COLLECTION, model Geraldton, którą kupiłam z nutą zawahania i na początku nie byłam do niej przekonana, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że jest mega wygodna w użytkowaniu i fantastycznie się w niej czuję. Jedyne, co w niej zmieniłam, to zrezygnowałam z wiązania sukienki paskiem wykonanym z tego samego materiału i zastąpiłam go alternatywą ze skóry w kontrastującym kolorze.

W skład zestawu wchodzą:

sukienka:
MLE (starsza kolekcja)
skórzany pasek:
MASSIMO DUTTI (starsza kolekcja)
zamszowe botki:
CCC – LASOCKI (starsza kolekcja)
torebka koszyk:
MANGO (starsza kolekcja)


* * *


Ten dwuelementowy zestaw, na który zdecydowałam się w piątek składa się natomiast prawie w całości z rzeczy z drugiej ręki. Jeansy LEVI’S model 501 w stalowo-grafitowym kolorze odkupione na Vinted połączyłam z bawełnianą bluzką ze starszych kolekcji MLE COLLECTION. Swój egzemplarz namierzyłam na Vinted, ale ostatnio widziałam ją także w ofercie La Rondé. Do tego torebka MEDICINE, którą już znacie.

W skład zestawu wchodzą:

bluzka:
MLE (z drugiej ręki)
jeansy:
LEVI’S (z drugiej ręki)
buty:
CCC – JENNY FAIRY (starsza kolekcja)
torebka:
MEDICINE (z drugiej ręki)


* * *


Na koniec krótko o dodatkach. Przeważnie nie mam ich zbyt wiele. Jako krótkowidz na stałe noszę okulary będące dodatkiem samym w sobie, które okazjonalnie zamieniam na ich przeciwsłoneczny, ale ciągle korekcyjny odpowiednik, wykonany w salonie optycznym. Na co dzień nie rozstaję się także z MiBandem, któremu zamieniam jedynie kolor bransolety. Biżuteria to u mnie przede wszystkim kolczyki. Dwa modele, które ostatnio noszę najczęściej i wykorzystałam także w mijającym tygodniu, to kolczyki Etno z kolekcji LILOU w kolorze różowego złota oraz klasyczne koła w złotym kolorze kupione jako zestaw w sklepie STRADIVARIUS.

Dziękuję, że dobrnęłaś do samego końca tego posta, który pierwotnie miał być o wiele krótszy, ale jak zwykle mi nie wyszło. Do przeczytania przy okazji kolejnego wpisu!

* * *

___________________________________

Artykuł nie powstał przy czyjejkolwiek współpracy 
i nie zawiera lokowania produktu. 
Jeśli kogoś lub coś nim promuję, to robię to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zdjęcia pochodzą w prywatnego archiwum autorki bloga. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze