Ciuchy mają ten uniwersalny charakter, że niezależnie od
tego, jak dużą wagę przykładamy do naszego wyglądu, w coś ubrać się trzeba. Wprawdzie
stylistka ze mnie żadna, ale nie chcę też sztucznie kokietować – przeważnie
zwracam uwagę na to, co noszę. Może niekoniecznie żeby gonić za trendami, ale z
jakiegoś powodu ma to istotne znaczenie dla mojego samopoczucia. Stąd właśnie
dzisiejszy wpis, który mam nadzieję stanie się regularnym cyklem.
Biorąc po uwagę zjawisko fast fashion oraz ogólny wzrost społecznej
świadomości, jak bardzo przemysł odzieżowy przyczynia się do degradacji środowiska,
zakupy i polowanie na promocje nie bawią już tak, jak jeszcze kilka lat temu. Wzrost
świadomości sprawił, że jakość stopniowo zaczęła zastępować ilość, co akurat
jest dobrą zmianą. Nie do przecenienia jest jednak fakt szalejącej inflacji i
wzrostu cen właściwie wszystkiego, co dostępne na rynku. Pracuję w kulturze i
nie zarabiam nie wiadomo jakich pieniędzy, więc wybór lepszych jakościowo ubrań
nie zawsze jest dla mnie ekonomicznie dostępny.
Każda z nas radzi sobie z tym swoistym dysonansem i ograniczeniami
na różne sposoby. Ja od lat bezskutecznie usiłuję wprowadzić do swojego życia
zasady mody kapsułowej, ale ilość rzeczy w mojej szafie ciągle przeczy jej
podstawowym założeniom. Nie chcąc być jednak ich niewolnicą za wszelką cenę, znalazłam
dla siebie inny sposób. Rzeczy z drugiej ręki.
Odzież używana jeszcze do niedawna kojarzyła mi się jedynie z
lumpeksami, za odwiedzaniem których nie przepadam. Na szczęście to się zmienia.
Alternatywą dla stacjonarnych second handów są nie tylko wirtualne platformy wymiany
i sprzedaży ciuchów między prywatnymi osobami, ale także sklepy specjalizujące
się w odnawianiu używanych ciuchów, działające komercyjnie i oferujące możliwości
zwrotu oraz reklamacji zakupionego produktu.
Nawet jeśli w moim przypadku nie wyeliminowało to całkowicie
praktyki kupowania nowych ciuchów, to w znaczniej mierze ją ograniczyło, a tym
samym pozwoliło na rozsądniejsze planowanie budżetu i okazjonalną możliwość zakupu
wysokogatunkowej, droższej odzieży. Ciągle jednak to rzeczy z drugiej ręki są
teraz moim pierwszym wyborem podczas zakupów.
Zobaczmy jak w zeszłym tygodniu ta górnolotna teoria przełożyła
się na praktykę.
* * *
Sukienkę THE ODDER SIDE, model Bowie upolowałam
kilka lat temu na platformie Vinted. Niestety nie pamiętam dokładnie ile
mnie kosztowała, ale na pewno nie przekroczyła kwoty 100 zł, bo taką cenę
graniczną założyłam sobie w przypadku zakupu odzieży codziennej na tego typu
platformach. Wyjątki od tej reguły mogę policzyć na palcach jednej ręki i nie
jest to jeden z nich.
Sukienka w oryginale ma dwa głębokie, pionowe rozcięcia
zarówno z tyłu, jak i z przodu, co nie do końca mi odpowiadało, dlatego przód
zszyłam prawie w całości, zostawiając jedynie na samej górze lekkie rozcięcie w
kształcie łezki. Dzięki temu nabrała codziennego charakteru i bez skrępowania
noszę ją normalnie do pracy.
Jej grafitowy kolor lekko wpadający w granat łączę najczęściej
z miodowym odcieniem brązu.
W skład zestawu wchodzą:
skórzany pasek:
zamszowe botki:
torebka koszyk:
* * *
Białą bluzkę z bawełny pochodzącą z pierwszych kolekcji MLE
COLLECTION kupiłam z kolei w internetowym sklepie La Rondé,
który oferuje odzież używaną, ale wcześniej odnowioną, dzięki czemu otrzymujemy
produkt z metką, który normalnie możemy zwrócić czy zareklamować.
Bluzkę połączyłam z krótszymi, zwężanymi jeansami
zakończonymi suwakami na nogawkach, które lata temu kupiłam w KAPPAHLU.
To chyba moje ulubione spodnie w szafie, mocno już nadszarpnięte zębem czasu,
które będę nosić do zdarcia.
W skład zestawu wchodzą:
jeansy:
sneakersy:
* * *
Nowym starym elementem tego zestawu jest torebka listonoszka
MEDICINE, którą odkupiłam od koleżanki. To stosunkowo nowa rzecz
w mojej kolekcji, ale nie widzę już tego modelu w sprzedaży. Zestaw uzupełniają
budżetowe mom jeansy z C&A oraz szara marynarka Caen 02,
sprzedażowy hit MLE COLLECTION z ostatnich tygodni.
W skład zestawu wchodzą:
* * *
W tym przypadku jednodniowe odstępstwo od reguły – w skład tego prostego zestawu wchodzą rzeczy,
które kupiłam jako nowe; nic nie pochodzi z drugiej ręki. Początkowo chciałam
wykorzystać tu odkupioną listonoszkę z poprzedniego zestawu, ale jednak koszyk z MANGO
kolorystycznie bardziej mi pasował. Kluczowym elementem jest tutaj sukienka MLE
COLLECTION, model Geraldton, którą kupiłam z nutą zawahania i na
początku nie byłam do niej przekonana, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że jest mega
wygodna w użytkowaniu i fantastycznie się w niej czuję. Jedyne, co w niej zmieniłam,
to zrezygnowałam z wiązania sukienki paskiem wykonanym z tego samego materiału
i zastąpiłam go alternatywą ze skóry w kontrastującym kolorze.
W skład zestawu wchodzą:
skórzany pasek:
zamszowe botki:
torebka koszyk:
* * *
Ten dwuelementowy zestaw, na który zdecydowałam się w piątek
składa się natomiast prawie w całości z rzeczy z drugiej ręki. Jeansy LEVI’S
model 501 w stalowo-grafitowym kolorze odkupione na Vinted połączyłam
z bawełnianą bluzką ze starszych kolekcji MLE COLLECTION. Swój
egzemplarz namierzyłam na Vinted, ale ostatnio widziałam ją
także w ofercie La Rondé. Do tego torebka MEDICINE, którą
już znacie.
W skład zestawu wchodzą:
jeansy:
buty:
torebka:
* * *
Na koniec krótko o dodatkach. Przeważnie nie mam ich zbyt
wiele. Jako krótkowidz na stałe noszę okulary będące dodatkiem samym w sobie,
które okazjonalnie zamieniam na ich przeciwsłoneczny, ale ciągle korekcyjny
odpowiednik, wykonany w salonie optycznym. Na co dzień nie rozstaję się także z
MiBandem, któremu zamieniam jedynie kolor bransolety. Biżuteria to u mnie
przede wszystkim kolczyki. Dwa modele, które ostatnio noszę najczęściej i
wykorzystałam także w mijającym tygodniu, to kolczyki Etno z kolekcji LILOU
w kolorze różowego złota oraz klasyczne koła w złotym kolorze kupione jako zestaw w sklepie STRADIVARIUS.
Dziękuję, że dobrnęłaś do samego końca tego posta, który
pierwotnie miał być o wiele krótszy, ale jak zwykle mi nie wyszło. Do
przeczytania przy okazji kolejnego wpisu!
* * *
___________________________________
Komentarze
Prześlij komentarz