Nie będę ukrywać, że pomysł na to miesięczne podsumowanie zgapiłam od Katarzyny Tusk, której blog Make Life Easier bardzo lubię i często odwiedzam. Bynajmniej nie po to jednak, żeby ją ślepo naśladować, a jedynie zainspirować fajnym pomysłem, który zmobilizował mnie do uporządkowania wspomnień i zrobionych ostatnio zdjęć. Mam nadzieję, że pani Kasia nie będzie miała mi tego za złe.
* * *
Pierwszą okazją wyjścia ze strefy komfortu była oczywiście Wielkanoc, którą spędziłam w gronie najbliższych, w rodzinnej Iławie. Rezygnując tym razem z długich uczt, po świątecznym śniadaniu wybraliśmy się na wiosenny spacer, ciesząc wzajemnym towarzystwem. Muszę przyznać, że odpowiada mi taka forma świętowania bez uginającego się od potraw stołu, od którego można wstać dopiero, gdy się pęknie.
Lucjan to stateczny kocur słusznej postury i wieku, który
wymaga od czasu do czasu profilaktycznej wizyty u weterynarza. Tym razem
przegląd zakończył się pełnym sukcesem. Wyniki z krwi podręcznikowe. Tak
trzymać!
Na tych kilka krótkich dni pełnego rozkwitu magnolii rosnącej w sąsiedztwie czekam niecierpliwie cały rok i nigdy nie jestem zawiedziona. Widok zapiera dech w piersiach! Mogłabym tak na nią patrzeć i patrzeć.
Natura wiosną to w ogóle wdzięczny temat do fotografowania.
Na pierwsze prawdziwie ciepłe dni i wspólne spacery, choćby
ulicami centrum miasta zawsze warto czekać! Tutaj w Toruniu, gdzie mieszkam.
Jako psychofanka pierwszej części gry The Last of Us, z
wypiekami wyczekiwałam serialu, a gdy jego pierwszy sezon dobiegł końca
oczywiście pozostał niedosyt i chęć kontynuowania tej kapitalnej przygody.
Postanowiłam zatem przeprosić się z drugą częścią gry, na którą przed laty
śmiertelnie się obraziłam za pewne rozwiązania scenariuszowe i tym razem
dobrnęłam do samego końca, bawiąc się przy tym wyśmienicie! I wiecie co… już
nie jestem obrażona. Wprawdzie nadal żałuję pewnych fabularnych rozwiązań tej
historii, ale całość broni się spójną intrygą, aktualnym przesłaniem i naprawdę
trzyma poziom!
To z kolei mój czytelniczy wyrzut sumienia, z którym
wreszcie postanowiłam coś zrobić. Gdy w 2017 roku ogłoszono, że Kazuo Ishiguro
otrzyma Literacką Nagrodę Nobla, w te pędy pognałam do księgarni po ten właśnie
tytuł z zamiarem przeczytania zaraz-natychmiast. No i jakoś tak wyszło, że to
„natychmiast” przerodziło się w ładnych kilka lat czekania sama nie wiem na co.
Wprawdzie żaden ze mnie znawca literatury, ale powieść ta
urzekła mnie sposobem opowiadania o znaczących społeczno-historycznie tematach
z perspektywy pozornie nieistotnych wydarzeń, towarzyszących życiu głównego
bohatera. Liczne reminiscencje wpływające na liniowość narracji hipnotyzują,
sprawiając, że wtapiamy się w tę historię całkowicie, płyniemy razem z nią aż do
słodko-gorzkiego końca, po którym pozostaje oczyszczające poczucie pokory.
Do zobaczenia w podsumowaniu maja!
* * *
___________________________________
Komentarze
Prześlij komentarz