WSPOMNIENIE MAJA

02 / 06 / 2023

Podobno najbardziej lubimy miesiące roku, w których się urodziliśmy. Nie wiem ile jest prawdy w tym twierdzeniu, ale faktycznie lubię maj. Tegoroczny był dla mnie wyjątkowy, bo rocznicowy. Choć nie jestem imprezowym typem celebrującym hucznie tego typu okazje, to ciągle cztery dychy w wieku zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Oto moje wspomnienie maja Anno Domini 2023.

* * *

Wbrew nadziejom, długi weekend majowy nie rozpieścił pogodą. Dla mnie było stanowczo za zimno, więc poza krótkim spacerem i rodzinnym obiadem, czym prędzej zaszyłam się w czterech ścianach domu, bez wyrzutów sumienia oddając jednej z ulubionych form spędzania wolnego czasu, czyli graniu. Nucąc pod nosem frazy piosenki Maanamu „zimny kraj, zimny maj” postanowiłam wczuć się w klimat i sięgnęłam po nieco już starszy, ale sprawdzony tytuł Frostpunk.

Obiad w towarzystwie kota na specjalnej diecie to zawsze spore wyzwanie. Lucjan na szczęście jest chyba świadomy faktu, że nie powinien. Zaglądał mi do talerza tylko cztery razy na minutę i ostatecznie pozwolił zjeść samodzielnie wszystkie znajdujące się na nim pierogi.

Frostpunk to nieco starsza propozycja od polskiego zespołu 11bit studios, twórców bestsellerowej This War of Mine, o którym postanowiłam sobie przypomnieć przy okazji zapowiadanej na 2023 rok kontynuacji tego tytułu. Ta survivalowa strategia czasu rzeczywistego i city buildera przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości XIX wieku, w której zapanowała nowa epoka lodowcowa. Niedobitki ocalałych starają się przetrwać w tych wyjątkowo nieprzyjaznych warunkach klimatycznych i uchronić ludzkość przed całkowitą zagładą. Jako gracz wcielamy się w jednego z zarządców grupy ocalałych, z którymi próbujemy zbudować coś na kształt osady, skupionej wokoło jednego z odnalezionych generatorów ciepła. Zaczynając od zera, krok po kroku rozbudowujemy całą miejską infrastrukturę oraz pełnoprawną społeczność, ostatni bastion ludzkości. Niezależnie od alternatywnej wizji dziejów przedstawionych w grze, jej fabuła z czasem nabrała moim zdaniem uniwersalnego wydźwięku i działa ku przestrodze. Nawet jeśli nie grozi nam tak ekstremalna zmiana pogody, jak ta przedstawiona we Frostpunku, to jednak rozbudza wyobraźnię i daje do myślenia. Zwłaszcza gdy z dnia na dzień coraz wyraźniej odczuwamy na własnej skórze zachodzące zmiany klimatyczne.

* * *

Gdy wreszcie zrobiło się nieco cieplej, odstawiłam na bok wirtualne rozrywki i w te pędy pognałam wygrzać się na słońcu. Rower to jedna z moich ulubionych form aktywności fizycznej, więc rowerowych wycieczek dłuższych i krótszych zaliczyłam w tym miesiącu całkiem sporo. Niezależnie od ostatecznego miejsca destynacji, to znakomita okazja, żeby się trochę zrelaksować, nacieszyć przypływem świeżych endorfin i napawać takimi widokami, jak te poniżej.

Toruńska Barbarka w pełnej krasie. Komary cięły bez opamiętania, po drodze napotkaliśmy stado dzików, przez co najadłam się trochę strachu, ale i tak było bosko!

Tu z kolei toruńskie Planty na Bastionie św. Wawrzyńca w okolicach Parku Etnograficznego, czyli w zasadzie ścisłe centrum miasta.

* * *

Rower rowerem, ale nie samym relaksem człowiek żyje… niestety. Jako standardowy pracownik na etacie chcąc nie chcąc musiałam poświęcić się i temu aspektowi życia codziennego. W ślad za popularnym dowcipem, do pracy w zasadzie chodzić lubię. Wracać z pracy też. Tylko ten czas pomiędzy jakoś tak mnie wnerwia. Ale za to spacery w słońcu i wszędobylski zapach kwitnącego w maju bzu i lilaka, którego nie są w stanie zdusić nawet samochodowe spaliny, są warte tego, by wstać parę minut wcześniej i przejść się do pracy spacerem. 

Wszystkie te cuda upolowałam w drodze do i z pracy, więc było warto!

Na istne pole dmuchawców natknęłam się z kolei tuż pod oknami mojego mieszkania. Jakież przeżyłam rozczarowanie, gdy następnego dnia od tego wiekopomnego odkrycia na trawnik pod blokiem wjechały kosiarki i po dmuchawcach nie został ślad. Cieszę się, że udało mi się cyknąć chociaż to jedno pamiątkowe zdjęcie.

* * *

Koniec maja, to w mojej rodzinie dość intensywny czas okazji goniącej okazję. Zaraz po Dniu Matki, obchodzimy wraz z siostrą (nie bliźniaczką) urodziny. W tym roku ze względu na plany urlopowe i inne zajętości, życzenia złożyłyśmy sobie wirtualnie, wspólną celebrację odkładając na czerwiec.

Konwalia, choć piękna i cudownie pachnąca, jest rośliną silnie trującą. Nawet woda z wazonu po ściętych kwiatach konwalii zawiera w sobie niebezpieczne dla zdrowia stężenie toksyn. Gdy jednak zobaczyłam ten bukiecik na toruńskim rynku, nie mogłam się powtrzymać od zakupu. Ostatecznie nie planowałam ich jeść, a zrobić wdzięczne fotki, które idealnie sprawdziły się w przesyłanych na odległość życzeniach.

Urodziny bez growego upominku urodzinami straconymi, przynajmniej w moim przypadku. Tym razem po kompulsywnym podarciu papieru pakowego moim oczom ukazało się Dziedzictwo Hogwartu, czyli osadzona w uniwersum Harrego Pottera gra akcji RPG, w której wcielamy się w jednego z uczniów słynnej szkoły magii i czarodziejstwa. Jako nastolatka zaczytywałam się w tej serii bez opamiętania i do dzisiaj pozostaję wierną fanką, więc gdy po odpaleniu gry ujrzałam dedykowany mi list z Hogwartu, miałam w oczach najszczersze łzy wzruszenia. Pal licho wiek! Wreszcie się doczekałam! :D

* * *

Po lewej stronie moje ostatnie zdjęcie zrobione w wieku 39 lat, po prawej pierwsze z czwórką z przodu. Czy widzicie różnicę? Ja jej specjalnie nie dostrzegam, a co ważniejsze nie czuję i to chyba najważniejsze.

* * *

Tym optymistycznym akcentem kończę moje majowe wspomnienia i dziarskim krokiem wkraczam…. w remont, który zaplanowałam na czerwiec.

___________________________________

Artykuł nie powstał przy czyjejkolwiek współpracy 
i nie zawiera lokowania produktu. 
Jeśli kogoś lub coś nim promuję, to robię to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zdjęcia pochodzą w prywatnego archiwum autorki bloga. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze