WSPOMNIENIE LATA

16 / 09 / 2023

Utarło się przekonanie, że urlopowy okres letnich miesięcy to przede wszystkim czas relaksu i wypoczynku. W moim przypadku schemat ten nie do końca się sprawdza. Charakter mojej pracy i nawał obowiązków kumulujący się zwłaszcza w lipcu sprawiają, że na chwilę chilloutu mogę pozwolić sobie dopiero pod koniec sierpnia i to tylko pod warunkiem, że wcześniej ekstremalnie nagnę swoją wytrzymałość do niezbyt zdrowych granic absurdu.

* * *

Zasiadając do podsumowania moich letnich przygód, nie byłam zatem w stanie pominąć tematu pracy całkowicie. Nie jest on ani specjalnie fotogeniczny, ani interesujący dla osób postronnych, ale uwierzcie mi na słowo, nadrabia intensywnością i skutecznością w zagarnianiu czasu i bezceremonialnym rozgaszczaniu również w prywatnej sferze życia. Na szczęście czasami bywa to, na swój pokrętny sposób, przyjemne i summa summarum satysfakcjonujące.

Praca, praca, praca. Tutaj w domowym wydaniu.

* * *

Zważywszy na powyższe, nie mam zielonego pojęcia jaki proces myślowy pozwolił mi uwierzyć, że w tak intensywnym czasie udźwignę jeszcze temat remontu mieszkania, ale tak właśnie się stało. Nie była to co prawda wywracająca życie do góry nogami generalka, ale jeśli ze względów ekonomicznych większość prac decyduje się wykonać samodzielnie, bez wsparcia wynajętej ekipy remontowej, to temat wyraźnie odciska swoje piętno na rutynie dnia codziennego.

Najbardziej brudne, pylące i śmierdzące roboty na szczęście już za mną… przynajmniej w tym jednym pokoju, na odświeżenie którego zdecydowaliśmy się w tym roku.

Prace wykończeniowe to temat rzeka, który potrafi ciągnąć się jak guma w gaciach (zaczynam tego doświadczać na własnej skórze). No ale przynajmniej polubiłam składać meble xD

Te nieliczne, remontowe chwile, gdy trzeba na chwilę przysiąść (a w zasadzie to się rozłożyć), by przetestować sprawność nowego sprzętu. Po latach męczenia się z 30 calami, wreszcie zdecydowaliśmy się na zakup lepszego jakościowo…

…i dużo większego telewizora. Zmiana dla mnie kolosalna, ale myślę, że jakoś się przyzwyczaję ;)

* * *

Mimo okoliczności, nie samą pracą człowiek żyje. Choćbym nie wiem jakie tempo sobie narzuciła i ile od siebie wymagała, organizm w końcu się zbuntuje i zażąda odpoczynku. Nie mogąc pozwolić sobie na dłuższe i bardziej odległe eskapady, pozostają mi w tym okresie lata wakacje w mieście. Na szczęście i te potrafią być przyjemne. To tylko i wyłącznie kwestia nastawienia.

Błogie chwile na toruńskiej starówce, pełen chillout w malowniczym otoczeniu gotyckiej zabudowy oraz w kocim towarzystwie słodziaków z Neko Cafe….

…tudzież uroczej rodziny jeży, która zadomowiła się w mojej okolicy.

Nie zapomniałam też o świecie flory, który latem onieśmiela wręcz soczystością zieleni i głębią barw.

Spacery w takich okolicznościach przyrody to czysta przyjemność.

* * *

Pomimo natłoku obowiązków, jedenasty dzień sierpnia od trzech lat rezerwuję całkowicie rodzinie, a konkretnie jej najmłodszej członkini, która tego dnia obchodzi urodziny. Niezależnie od dramatyzmu okoliczności pobocznych maści wszelakiej, tego dnia nie ma mnie dla nikogo innego. Mimo że wiecie gdzie, nawet nie próbujcie mnie wtedy szukać.

Dumna ciocia i jej siostrzenica.

* * *

Pierwszy prawdziwie urlopowy wyjazd w tym roku. Tym razem wybór padł na Łódź. Tutaj ZOO oraz Orientarium. Zdaję sobie sprawę, że temat ogrodów zoologicznych należy do kontrowersyjnych i wiem, że znajdzie się tyleż samo ich zwolenników, co przeciwników, ale nic na to nie poradzę, że lubię te miejsca i w towarzystwie zwierzaków najlepiej regeneruję siły. Trwam również w przekonaniu, że ogrody zoologiczne to nie tyle zniewolone zwierzęta w klatkach, co miejsca stanowiące schronienie dla wielu zagrożonych gatunków, które angażując się zarówno w projekty edukacyjne, jak i naukowe, przyczyniają się do zwiększenia bioróżnorodności w naturze i summa summarum świecie zwierząt służą, a nie szkodzą.

Bajecznie kolorowi przedstawiciele gatunku pierzastych.

Uroczo zabawni i elektryzująco groźni mistrzowie kamuflażu.

Dwie pełne gracji żyrafy.

Jedna niebieska żaba.

Oraz jeden osobliwych gabarytów motyl xD

Łódzkie ZOO warto odwiedzić choćby po to, by na własne oczy zobaczyć to cudo i przejść się dzięki niemu dnem oceanu…

…zachwycając kolorami podwodnego świata.

Rafa koralowa magnetyzuje nie tylko różnorodnością barw…

…ale i bogactwem faktur.

* * *

Nie jestem typem plażującym, niespecjalnie lubię się opalać, a leżenie na kocu w pełnym słońcu kojarzy mi się w pierwszej kolejności z wyrafinowanymi torturami. Ciągle jednak lato bez wyjazdu nad morze to nie do końca lato. Może dlatego tak bardzo lubię odwiedzać Słowiński Park Narodowy i znajdujące się tam wydmy. Miejsce to gwarantuje mi wszystko to, co kocham najbardziej. Szum morza, ciepły piasek pod stopami i piesze wędrówki w otoczeniu zieleni. Tym razem się udało, więc kończący się sezon letni zamykam z satysfakcją, poczuciem spełnienia i zregenerowanymi siłami, które przydadzą się podczas ekstremalnie, jak zawsze zresztą, wyczerpującej jesieni. 

Iście bajeczne widoki leśnego ekosystemu.

W pełnym słońcu ta istna pustynia potrafi być nie lada wyzwaniem…

…ale jakże urzekająco pięknym.

Nadmorski relaks… czego chcieć więcej!?

W ten sposób żegnam się powoli z latem i zaczynam odliczanie do wiosny.

___________________________________

Artykuł nie powstał przy czyjejkolwiek współpracy 
i nie zawiera lokowania produktu. 
Jeśli kogoś lub coś nim promuję, to robię to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zdjęcia pochodzą w prywatnego archiwum autorki bloga. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze