ZE STYL.EM

24 / 02 / 2024

Ciężko zaliczyć mijający tydzień do tych, które będę miło wspominać czy w ogóle pamiętać. Kiedy bowiem deszczowa aura dominuje pogodę niemalże w całości, człowiekowi powoli odechciewa się wszystkiego, a życiowe kłody nieustannie rzucane pod nogi wydają się wtedy wyjątkowo masywne i trudniejsze do przeskoczenia. Przynajmniej ja tak mam, że aktualne warunki atmosferyczne działają na mnie usypiająco i z rezygnacją przyjmuję do wiadomości fakt, że przegrywam sromotnie z tym obezwładniającym poczuciem niemocy.

Czas jednak płynie nieubłaganie, a życie gna swoim szaleńczym tempem i nie zawsze da się ot tak wyłączyć, by odpocząć choć krótką chwilę. W takich sytuacjach trzeba zakasać rękawy i robić swoje, w nadziei, że słońce w końcu wyjrzy zza chmur, co i ja czynię… a przynajmniej próbuję. Zmagając się z tym swoistym pogodowym Weltschmerzem, postanowiłam kontynuować temat podjęty w zeszłym tygodniu i zaprezentować Wam moją interpretację biurowej elegancji na co dzień, która sprawdzi się także podczas popołudniowego spotkania biznesowego. Moim głównym celem było przygotowanie zestawu, który w pracy zapewniłby mi komfort wygody, a wieczorem poczucie prezencji adekwatnej do sytuacji, bez zbędnych przebieranek po drodze, na które szkoda mi czasu. Podstawę stylizacji stanowi beżowa góra spod igły MLE COLLECTION oraz czarne, garniturowe spodnie o luźnym kroju kupione kiedyś w STRADIVARIUSIE. Całość kolorystycznie przełamałam czekoladowym odcieniem brązu, reprezentowanym przez shopperkę (model Matryoshka) marki CAROLINA HERRERA, którą wygrałam przed laty w konkursie organizowanym przez magazyn ELLE.

*   *   *

W skład zestawu wchodzą:

kamizelka:
(prototyp – La Rondé)
marynarka:
(z drugiej ręki – Vinted)
spodnie:
(stary zakup)
pasek:
(stary zakup)
torebka:
(wygrana w konkursie)
kowbojki:
(stary zakup)
płaszcz:
(z drugiej ręki – Vinted)
kolczyki:
(zeszłoroczny zakup)

*   *   *

Jeśli nie macie dość po niedawnym szaleństwie pączkowego święta i równocześnie lubicie serial Miasteczko Twin Peaks, to przypominam, że właśnie dzisiaj, 24 lutego, Agent Cooper zawitał w tym niepozornym miejscu, by rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci Laury Palmer, a równocześnie rozsmakował w serwowanych tam placku wiśniowym i „cholernie dobrej kawie”. Mimo, że od premiery pierwszego odcinka tej kultowej serii minęło już sporo czasu, to pamięć o niej jest wśród fanów ciągle żywa, a data 24 lutego to ich nieformalne święto, podczas którego spotykają się na wspólnych maratonach serialu, odwiedzają miejsca, gdzie był kręcony i obowiązkowo raczą się wówczas ulubioną przekąską Agenta Coopera.

Placek wiśniowy możecie oczywiście przygotować we własnym zakresie, ale jeśli nie macie akurat ochoty na domowe wypieki, to zapraszam Was do malowniczego Torunia, gdzie obchody Dnia Twin Peaks po raz kolejny zdecydował się zorganizować Festiwal Filmowy EnergaCAMERIMAGE we współpracy z toruńskimi lokalami gastronomicznymi. Więcej na ten temat możecie przeczytać na stronie organizatora, pod TYM LINKIEM. Życzę Wam smacznego i bez skrępowania sięgam po kolejną porcję placka z wiśniami oraz „damn good coffee”.

___________________________________

Artykuł nie powstał przy czyjejkolwiek współpracy 
i nie zawiera lokowania produktu. 
Jeśli kogoś lub coś nim promuję, to robię to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zdjęcia pochodzą w prywatnego archiwum autorki bloga. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze