ZE STYL.EM

11 / 05 / 2024

Nic, co piękne nie trwa wiecznie. Bajeczna pogoda długiego, majowego weekendu, jak można się było spodziewać, również nie została z nami na dłużej, a mijający tydzień uraczył nas raczej chłodną aurą. Tego zresztą można się było spodziewać. Skądś ostatecznie wzięło się powiedzonko o zimnych ogrodnikach. Nie wiem jak u Was, ale dla mnie był to czas wyróżniający się zupełnie niczym. Standardowa dawka rozczarowań i chwil radości, trochę słońca, trochę deszczu plus raz bardziej, raz mniej intensywna codzienność w pracy.

W nadziei na rychłą zmianę pogody i oficjalne rozpoczęcie okresu letniego, przygotowałam dla Was stylizację, która całkiem nieźle sprawdza się w tym jeszcze chłodnawym okresie przejściowym. Co ciekawe, udało mi się skompletować ją w zasadzie w całości z rzeczy z drugiej ręki, co jest dla mnie w dwójnasób powodem do satysfakcji. Z radością i dumą odnotowuję bowiem fakt stopniowej zmiany moich przyzwyczajeń i ograniczenia odzieżowej konsumpcji do minimum.

W skład zestawu wchodzi czarno-granatowy komplet zbudowany z raczej klasycznej koszuli ACNE oraz asymetrycznej spódnicy z metką YVES SAINT LAURENT, do której dodałam ponadczasową dyplomatkę z oferty MLE sprzed kilku sezonów oraz tak zwykłe, jak tylko można to sobie wyobrazić botki EVEN&ODD, które lata temu kupiłam na Zalando. W tym miejscu należy się Wam krótkie wytłumaczenie. Buty, które widzicie na załączonych tu zdjęciach noszą wyraźne ślady zużycia, a ząb czasu nadszarpnął je adekwatnie do częstotliwości i intensywności używania. Gdy je kupowałam w maju 2018 roku, nie spodziewałam się po nich takiej wygody i solidności, jaką otrzymałam. Miały to być buty na jeden, góra dwa sezony, do okazjonalnego noszenia, a rozstaję się z nimi dopiero teraz, bynajmniej nie z nudów, jakże często stojących za potrzebą zmiany garderoby, a faktu, że oficjalnie dokonały swojego żywota i udają się na zasłużoną emeryturę. Na szczęście model ten jest nadal w ofercie, a nowiutka para jest już w drodze do mnie. Drugą parę kupiłam bez cienia zawahania.

*  *  *

W skład zestawu wchodzą:

koszula:
(z drugiej ręki – La Rondé)
spódnica:
(z drugiej ręki – Vinted)
botki:
(stary i właśnie ponowiony zakup)
płaszcz:
(z drugiej ręki – Vinted)
torebka:
(zeszłoroczny zakup)
kolczyki:
NO NAME
(lokalny jubiler)

*  *  *

Gdy na cztery dni przed zakończeniem kwietnia publikowałam na blogu swoje wspomnienia ostatniego miesiąca, zupełnie nie spodziewałam się, że przez ten czas spotka mnie jeszcze coś godnego odnotowania. Jakże miłą niespodzianką była dla mnie zatem propozycja wybrania się na koncert Urszuli Dudziak & Rodziewicz Quartet, który odbył się dokładnie w Międzynarodowy Dzień Jazzu, czyli 30 kwietnia, w sali na toruńskich Jordankach. Czym prędzej nadrabiam więc zaległości, a pełną lekturę moich kwietniowych (nie)przygód znajdziecie TUTAJ.

Nigdy wcześniej nie słyszałam Urszuli Dudziak na żywo, więc nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, zwłaszcza, że była to zupełnie nowa, tym razem jazzowo-elektroniczna odsłona jej repertuaru, ale przyznaję, że bawiłam się świetnie. Nie był to co prawda typowo nieprzewidywalny koncert jazzowy z mnóstwem improwizacji i niespodziewanych zwrotów akcji, ale i tak czuję się usatysfakcjonowana, bo wybrzmiało na jordankowej scenie kilka fajnych standardów w znakomitych aranżacjach muzycznych, pani Urszula zaskoczyła niezmiennie świetną formą, godną pozazdroszczenia energią i pogodą ducha, a dodatkowo oczarowała wszystkich anegdotami z życia, którymi sypała jak z rękawa w przerwach pomiędzy utworami.

Dodatkową atrakcją toruńskiego wydarzenia było spotkanie po koncercie, podczas którego Urszula Dudziak spotkała się z dziennikarzem muzycznym, Piotrem Metzem oraz znanym promotorem jazzu i wieloletnim dyrektorem kultowego Jazz Jamboree, Tomaszem Tłuczkiewiczem. Spotkanie idealnie uzupełniło snute podczas koncertu opowieści, a publiczność wyszła z sali oczarowana nie tylko głosem pani Dudziak, ale i, jak się okazuje, talentem krasomówczym.

___________________________________

Artykuł nie powstał przy czyjejkolwiek współpracy 
i nie zawiera lokowania produktu. 
Jeśli kogoś lub coś nim promuję, to robię to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zdjęcia pochodzą w prywatnego archiwum autorki bloga. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze