ZE STYL.EM

08 / 06 / 2024

Wprawdzie aura za oknem zelżała nieco wraz z początkiem czerwca, ale ja już całym sercem żyję latem i jego słoneczną pogodą. Dzisiejszy wpis jest tego najlepszym przykładem. Znajdziecie w nim wakacyjną radość z całym arsenałem letnich atrybutów pomagających w łapaniu witaminy D, choć nie wiem czy spełnia kryterium modowej propozycji ze względu na prostotę, żeby nie napisać banalność, zaprezentowanych tu kompletów. Wybaczcie mi, jeśli moje obawy mają sens, ale latem styl całkowicie ustępuje w moim przypadku miejsca wygodzie i nie widzę powodu aby to zmieniać.

Wakacyjne zestawy łączy pewna paradoksalna sprzeczność. Z jednej strony są ekstremalnie łatwe w stylizowaniu, bo latem raczej bardziej się rozbieramy, niż ubieramy. Z drugiej, w ślad za tym, co zasygnalizowałam we wstępie, zasadnym wydaje się postawienie pytania, czy można jeszcze mówić o stylizowaniu, gdy wrzucamy na siebie przewiewną sukienkę, wskakujemy w wygodne klapki i to w zasadzie tyle. Można wprawdzie przytoczyć w tym miejscu wyświechtany slogan o mocy dodatków, które urozmaicą każdą, nawet najbardziej nudną stylizację, ale im jestem starsza, tym bardziej nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to jedynie chwytliwy slogan napędzający konsumpcję i niewiele ponad to. Ile bowiem można wrzucić tych dodatków na siebie, żeby w dalszym ciągu czuć się w upalny dzień lekko, przewiewnie i swobodnie? Jaką ilością biżuterii obwiesić, żeby nie wyglądać jak choinka na święta? Kapelusz traci swój urok, gdy po zdjęciu go z głowy coś trzeba z nim zrobić i nagle okazuje się, że nie mieści się w torebce, a wszelkie apaszki, kokardki i inne dyndające zawieszki, to jedynie zbędny balast, który potrafi mocno ciążyć, gdy zamiast wozić się z punktu do punktu samochodem, chcesz w pełni korzystać z uroków lata i cieszyć pieszymi wędrówkami.

Główną bohaterką dzisiejszego artykułu jest kupiona kilka lat temu w STRADIVARIUSIE spódnica z plisowanej tkaniny, którą prezentuję Wam w dwóch wydaniach, na nieco mniejsze i większe upały. Bardzo ją lubię, bo jej przewiewny materiał pozwala skórze oddychać, a długość z jednej strony nie krępuje ruchów, z drugiej daje komfort poczucia, że nie odsłaniam zbyt wiele. „Stylizuje” się ją z łatwością i dlatego sięgam po nią od wielu lat regularnie. Poniżej znajdziecie dwie nowe propozycje z jej wykorzystaniem. W pierwszej łączę ją z bluzką marki SOLAR przerobioną ze starej sukienki, której fason średnio się na mnie prezentował, w drugiej z topem Almeria z letniej oferty sklepu MLE COLLECTION. W TYM WPISIE natomiast moja zeszłoroczna prezentacja, gdzie sięgam z kolei po koszulę MASSIMO DUTTI.

*  *  *

W skład pierwszego zestawu wchodzą:

spódnica:
(stary zakup)
bluzka:
(stary zakup)
pasek:
(stary zakup)
espadryle na koturnie:
(stary zakup)
koszyk:
(stary zakup)
kolczyki:
(nowe)

*  *  *

W skład drugiego zestawu wchodzą:

spódnica:
(stary zakup)
top:
(nowa)
sandały:
(stary zakup)
koszyk:
(stary zakup)
kolczyki:
(ciągle w ofercie)

*  *  *

Przełom wiosny i lata to dla mnie dość intensywny czas najróżniejszych okazji do świętowania. Po majowych urodzinach bloga, moich własnych i siostry, okraszonych po drodze Dniem Matki, przyszedł czas na mojego partnera. Dokładnie dzisiaj, 8 czerwca, W. kończy 40. lat! Dlatego, nie przedłużając, żegnam się Wami i lecę świętować tę okrągłą rocznicę.

Drogi W. Romantyzm naszego związku najlepiej obrazuje relacja Księżniczki Lei i Hana Solo z Gwiezdnych Wojen. Zamiast więc rzucać się na górnolotne i pełne wzniosłego polotu słowa, napiszę po prostu:

W., Ty już wiesz co.
Na wielkie, wielgachne "K" :)

___________________________________

Artykuł nie powstał przy czyjejkolwiek współpracy 
i nie zawiera lokowania produktu. 
Jeśli kogoś lub coś nim promuję, to robię to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zdjęcia pochodzą w prywatnego archiwum autorki bloga. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze