WSPOMNIENIE LUTEGO

02 / 03 / 2024

Mimo kilku trudniejszych dni i męki oczekiwania, luty okazał się dla mnie miesiącem nad wyraz słodkim, obfitującym w dobre wiadomości, bardzo deszczowym, a przede wszystkim zaskakująco ciepłym jak na tę porę roku. To ostatnie nie jest oczywiście powodem do radości, bo takie anomalie w pogodzie budzą jednak spory niepokój, ale przynajmniej nie marzłam, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tegoroczne przesilenie wiosenne mam już (prawie) za sobą.

Zapraszam do subiektywnego i jakże osobistego podsumowania lutowych dni stanowiących idealną ilustrację wiecznej walki między potęgującą się z wiekiem potrzebą produktywności, a podręcznikowym wręcz przypadkiem bed rottingu.

*   *   *

U schyłku nocy, na progu dnia… czyli uroki lutowych spacerów o poranku.

W normalnych okolicznościach przyrody napawałabym się teraz zimowymi widokami leśnych pustkowi, może lekko marznąc, ale przynajmniej karmiąc zmysły estetycznymi zachwytami nad maestrią matki natury. Wysokie temperatury sprawiły jednak, że luty to kolejny miesiąc z rzędu serwujący nam przede wszystkim deszczową aurę, bez grama białego puchu pod stopami. W lutym, zamiast śniegowców bardziej przydawał się zatem parasol, a wełniany płaszcz niechętnie ustąpił miejsca przeciwdeszczowej pelerynie. Nieliczne pogodne momenty udawało mi się uchwycić głównie w pracy, a po godzinach oczywiście lało jak z cebra… węszę spisek. Obok deszczowych widoków zza domowego okna, na powyższej mozaice możecie także zobaczyć Kościół pw. św. Jakuba oraz iglicę Kościoła pw. św. Katarzyny w Toruniu. 

Krajobraz po burzy.

*   *   *

Najsłodszy dzień w roku, czyli Tłusty Czwartek na wesoło –  błoga rozpusta radosnego obżarstwa bez skrępowania, wyrzutów sumienia i liczenia kalorii. Obok smaków dzieciństwa, czyli tradycyjnych pączków z różą, w ostatnich latach staram się poszukiwać również innych smakowych doznań. W tym roku wybór padł na ofertę toruńskiej Restauracji Monka, gdzie skusiłam się na opcję pączka z kremem mascarpone, nadzieniem kajmakowym oraz croissanta z pistacją. Więcej na ten temat możecie przeczytać w tym WPISIE.

*   *   *

Stało się! Po 9 miesiącach oczekiwania, w piątek 9 lutego powitaliśmy na świecie malutką Paulinkę, która uczyniła mnie szczęśliwą ciocią, teraz już dwóch uroczych siostrzenic. Tak się ciekawie złożyło, że w nocy z 9 na 10 lutego w Chinach obchodzono właśnie święto Księżycowego Nowego Roku, podczas którego Królik oddawał władzę Smokowi. Nie będąc w stanie rozstrzygnąć do końca, który z tych znaków chińskiego horoskopu patronuje malutkiej Paulince, połączyłam je w jedno, a sztuczną inteligencję zmusiłam z tej okazji do wygenerowania kilku dedykowanych króliczko-smoczków. Efekt końcowy możecie zobaczyć na powyższej grafice, a więcej na ten temat znajdzie pod tym LINKIEM.   

*   *   *

Lepiej bym tego nie ujęła, więc bez zbędnych słów niewtajemniczonym przypominam, że 17 lutego obchodziliśmy Światowy Dzień Kota, z okazji którego serdecznie Was wszystkich pozdrawiamy wraz z Lucjanem! Święto ma podkreślić nie tylko znaczenie kotów w życiu człowieka i przy okazji stanowić miłą okazję spędzenia czasu z naszym pupilem w sposób odświętnie wyjątkowy, ale także uwrażliwiać na niełatwy los bezdomnych i wolno żyjących zwierzaków, dla których zimowe miesiące potrafią być wyjątkowo uciążliwe.

Korzystając z okazji chciałabym polecić Waszej uwadze krótki zbiór opowiadań Miasto kotów. 10 niesamowitych opowieści o kotach – króciutkiej, niezobowiązującej lekturze na jeden wieczór, zabierającej nas w iście baśniowe krajobrazy, po których oprowadzają nas koci przewodnicy. Opowiadania stanowią nie tylko miłą odskocznię od rzeczywistości oraz możliwość przyjrzenia się ludzkim przywarom z nieco innej perspektywy, ale także znakomitą okazję do zapoznania się z próbką twórczości mniej znanych w Polsce japońskich autorów, tworzących na przełomie XIX i XX wieku. Wśród nich znajdziemy: Fuboku Kozakai, Jūza Unno, Kenji Miyazawa, Kōichirō Miyahara, Kōtarō Tanaka, Kyūsaku Yumeno, Sakutarō Hagiwara. O nich samych oraz o miejscu kocich towarzyszy w kulturze japońskiej pisze we wstępie Adrianna Wosińska.

*   *   *

To wiśniowe cudo upichciła w domu koleżanka z pracy…

Obok Tłustego Czwartku, luty przyniósł jeszcze jedną okazję do słodkiego obżarstwa, zwłaszcza dla fanów serialu Miasteczko Twin Peaks. To właśnie 24 dnia tego miesiąca Agent Cooper zawitał w tym niepozornym miejscu, by rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci Laury Palmer, a równocześnie rozsmakował w serwowanych tam placku wiśniowym i „cholernie dobrej kawie”. Mimo, że od premiery pierwszego odcinka tej kultowej serii minęło już sporo czasu, to pamięć o niej jest wśród fanów ciągle żywa, a data 24 lutego to ich Dzień Twin Peaks, podczas którego spotykają się na wspólnych maratonach serialu, odwiedzają miejsca, gdzie był kręcony i obowiązkowo raczą się wówczas ulubioną przekąską Agenta Coopera. Więcej na temat tego nieformalnego święta możecie przeczytaj TUTAJ.

…a to z kolei wypiek spod szyldu toruńskiej Restauracji Chleb i Wino. Oba palce lizać!

*   *   *

Prace nad internetowym sklepikiem z festiwalowymi gadżetami CAMERIMAGE trwa już od dłuższego czasu i nie znam jeszcze daty jego oficjalnego uruchomienia, ale zapewniam, że uwijamy się pilnie, by nastąpiło to jak najszybciej. W trakcie przygotowań, miałam zaszczyt wziąć udział w sesji zdjęciowej w charakterze modelki (a w zasadzie wieszaka, bo modelką ze wszech miar nie jestem), prezentującej odzieżową część naszych produktów. Oficjalne efekty wspólnych (i moich) zmagań, będzie można wkrótce zobaczyć w sklepiku, a poniżej mały przedsmak i kilka reportażowych fotek zza kulis.   

Taaa… jeśli chodzi o temat wzrostu, swojego czasu ewidentnie musiałam ustawić się nie w tej kolejce, co trzeba ;)

*   *   *

Pozostając dłuższą chwilę przy tematach zawodowych – luty przyniósł niestety gorycz kolejnego rozstania z jedną z biurowych koleżanek, z którą przyszło mi dzielić wspólną niedolę przez ostatnie trzy lata. Rozstanie to ma jednak pewien słodki posmak, bo wiem, że Dominice udało się znaleźć wymarzoną pracę, w której ma nareszcie szansę spełniać się w pełnym zakresie jej zawodowych ambicji. Tęskniąc osobiście i ubolewając nad faktem, że nasz zespół traci wyjątkowo cennego pracownika, życzę jej powodzenia na tej nowej, zawodowej drodze życia. Dominiko, wierzę, że przed Tobą świetlana kariera pani kurator od wystaw niezwykłych, niepowtarzalnych, niezapomnianych! Trzymam za Ciebie kciuki!

*   *   *

Zbliżając się powoli do końca, poniżej kilka innych odzieżowych zestawów, które towarzyszyły mi w minionym miesiącu, a których nie omówiłam szerzej w osobnych postach z tego cyklu, dostępnych TUTAJ, TUTAJ oraz TUTAJ.

Podstawę powyższych zestawów stanowią po kolei:

1. bluzka MLE (z drugiej ręki – Vinted), spódnica TOVA (nowy zakup upolowany na wyprzedaży) oraz długie kozaki kupione kiedyś na ZALANDO / 2. sweter H&M (stary zakup), jeansy KAPPAHL (stary zakup) oraz skarpetowe botki VENEZIA (stary zakup) / 3. golf MOHITO (stary zakup), spódnica ANSWEAR LAB (zeszłoroczny zakup) oraz długie kozaki RYŁKO (stary zakup) / 4. Sukienka RESERVED (stary zakup), pasek i kozaki RYŁKO (stary zakup)

*   *   *

"Kalendarzowy” krajobraz z poniższego drzeworytu spod pędzla Hiroshige jeszcze wyraźnie zimowy, ale lutowy wiersz ewidentnie zwiastuje już nadchodzącą wiosnę. Jego autorem jest żyjący w okresie Heian, Kiyohara no Fukayabu.

zdj. domena publiczna

Drzeworyt ukiyo-e Świątynia Gion w śniegu (org. Gion-sha setchû), autorstwa Utagawa Hiroshige wchodzi w skład cyklu „Słynne widoki Kioto”, składającego się z 10 prostokątnych drzeworytów zwanych ōban yoko-e, powstałych około 1834-1835 roku. Cykl prezentuje malownicze widoki cesarskiej stolicy ujętej w ulubionym przez Hiroshige stylu, czyli zależnej od pogody, zmienności pór roku i dnia czy nastroju danej chwili. Najbardziej prawdopodobną z historycznego punktu widzenia inspiracją do stworzenia całej serii były dla Hiroshige wrażenia z podróży odbytej w 1832 roku wraz z oficjalnym poselstwem rządu w Edo, na znajdujący się wówczas w Kioto dwór cesarki (przeniesienie stolicy Japonii z Kioto do Tokio nastąpiło w 1869 roku). Dzieło znajduje się w zbiorach Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.

*   *   *

Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Jest coraz cieplej, zieleń coraz śmielej zaczyna pojawiać się na tle szaroburego krajobrazu ostatnich miesięcy, a noc nareszcie ustępuje dniu. Życzę Wam cudownego marca. Cieszcie się każdym jego dniem!

I niech Wam będzie zielono ^_^

___________________________________

Artykuł nie powstał przy czyjejkolwiek współpracy 
i nie zawiera lokowania produktu. 
Jeśli kogoś lub coś nim promuję, to robię to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zdjęcia pochodzą w prywatnego archiwum autorki bloga. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze