WSPOMNIENIE CZERWCA

29 / 06 / 2024

Pierwszy miesiąc lata za nami. Nie wiem jak Wam, ale mi minął błyskawicznie. Pamiętam jeszcze sam jego początek, gdy z niecierpliwością odliczałam ostatnie dni do mojego ukochanego Pyrkonu, a już jestem zmuszona liczyć od nowa do jego przyszłorocznej edycji. Jak łatwo się domyślić był to dla mnie miesiąc dosłownie fantastyczny, mimo że już dość zawodowo intensywny i w tym sensie coraz śmielej zagarniający prywatną sferę życia. Zapraszam Was do ostatniego przed letnią przerwą miesięcznego podsumowania.

*  *  *

W ostatecznym rozrachunku czerwiec nie rozpieszczał nas pogodowo, ale z okazji Dnia Dziecka zrobił wyjątek i prezentowo uraczył wszystkich żarem lejącym się z nieba. W tych okolicznościach przyrody wycieczka rowerowa była w moim przypadku wręcz obowiązkowa. Nieoczekiwanie różniła się jednak nieco od wszystkich poprzednich. Nie wiem czy to za sprawą tej obezwładniającej radości z okazji upału, czy wręcz odwrotnie, na skutek przegrzania mózgownicy, ale przez większość czasu wyglądałam podczas tego wypadu w ten oto sposób:

O, jaki piękny kwiatek! …heh, wybrać się ze mną na wycieczkę rowerową ;)

Te największe dmuchawce, jakie w życiu widziałam to Kozibród Wielki. Dla zastanawiających się, jak się je „dmucha”… no nie idzie tak łatwo, jak z pospolitym mniszkiem xD

Dla ścisłości, poza tym krótkim fotograficznym wybrykiem zaprezentowanym powyżej, zapał rowerowy na szczęście mi nie minął i mimo dość kapryśnej pogody, udało się nam przejechać w tym miesiącu około 100 km, zwiedzając przy okazji bajeczne widoki Torunia i okolic.

W takich sytuacjach podwójnie cenię sobie dostępną w Toruniu usługę Roweru Miejskiego. Naprawdę cieszę się, że ten rowerowy wrak nie jest moim problemem xD

*  *  *

Zwykle niewiele piszę na tematy zawodowe, ograniczając się jedynie do zdawkowego narzekania na nadmiar obowiązków, ale ta okazja była szczególna. W pierwszy czwartek czerwca całym zespołem ogłosiliśmy oficjalne, że Cate Blanchett zgodziła się zostać Przewodniczącą Jury Konkursu Głównego podczas tegorocznej edycji festiwalu EnergaCAMERIMAGE, przy organizacji którego pracuję już od 15 lat. Napisać w tej sytuacji o dumie i ekscytacji, to jak nie napisać nic. Ta niezwykle utalentowana i utytułowana aktorka to pierwsza liga kinematograficznego świata, która świetnie odnajduje się w każdym filmowym gatunku, od pełnego magii Władcy Pierścieni, przez historyczne widowiska, jak Elizabeth, po psychologiczną złożoność niedawnego Tár. To będzie zaszczyt poznać ją osobiście. Jeśli macie ochotę, to zapraszam do lektury krótkiego artykułu na temat tej niezwykłej kobiety, dostępnego na oficjalnej stronie festiwalu. Tekst, w powstaniu którego brałam czynny udział, znajduje się TUTAJ.

Przemawiający to Marek Żydowicz, dyrektor Festiwalu (z lewej) oraz Kazimierz Suwała, dyrektor Europejskiego Centrum Filmowego Camerimage (z prawej). Oficjalna konferencja zorganizowana w Kinie Camerimage.

*  *  *

Wiosenno-letni przełom maja i czerwca to dla mnie czas nieustannego świętowania i przeskakiwania z okazji do okazji. Ledwo co zdążyłam się nacieszyć nowinami na temat Cate Blanchett, a już musiałam planować urodziny mojego życiowego partnera. Na szczęście bardzo kameralne, więc niespecjalnie się napracowałam, ale za to dość uroczyste, bo okrągłe. Było miłe rodzinne spotkanie, symboliczne upominki oraz obowiązkowy tort i dmuchanie świeczek w akompaniamencie motywu przewodniego z kultowego Czterdziestolatka, a po wszystkim rowerowy wypad, filmowy maraton i granie do białego rana, czyli wszystko to, co tygryski lubią najbardziej.

*  *  *

Połowa czerwca z kolei to już iście epicka (i wyczekiwana przez cały rok) wyprawa do Poznania celem podboju kolejnej z rzędu edycji fantastycznego (dosłownie i w przenośni) Pyrkonu. Na tę imprezę czas w moim grafiku zawsze się znajdzie i nie wyobrażam sobie, żeby kiedyś miało się to zmienić. Obszerniejszą relację z tegorocznego wyjazdu znajdziecie w TYM WPISIE, a po troszeczku także TU i TU. Poniżej natomiast kilka poglądowych fotek, ilustrujących z jakiego rodzaju szaleństwem wiąże się obecność na tym wydarzeniu.

Fantastyka w każdym możliwym wydaniu… cosplay, wystawy, prezentacje, budowanie z kloców, gry, energia koncertów, nocne projekcje filmowe, sesje RPG, inspirujące warsztaty i wielogodzinne rozmowy korytarzowe. Na Pyrkonie nie można się nudzić…

…a przy okazji można się też co nieco dokształcić, na przykład w dziedzinie fizyki kwantowej, bo czemu nie?! Muszę przyznać, że Andrzej Dragan ma duży talent do opowiadania o zjawiskach wyjątkowo skomplikowanych w sposób wyjątkowo przystępny dla przeciętnego słuchacza, który na co dzień nie ma z fizyką wiele wspólnego.

Ciąg dalszy podjętego przed trzema laty planu indoktrynacji fantastyką najmłodszych członków rodziny. I tym razem misja zakończona sukcesem. Faza na Krainę Lodu i klocki LEGO – poziom zaawansowany.

*  *  *

No i kolejne święto do od-świętowania w tym miesiącu, czyli przypadający na 23 czerwca, Dzień Ojca. Wprawdzie tym razem tylko telefonicznie – bo moi rodzice niczym wino, im starsi, tym aktywniejsi i towarzysko rozchwytywani – ale równie miło, szczerze i serdecznie. Kochany Tato, raz jeszcze, wszystkiego najlepszego z okazji Twojego święta! Nigdy się nie zmieniaj!

*  *  *

Lato w tak turystycznym mieście, jakim jest Toruń to znakomita okazja również dla jego mieszkańców na skorzystanie z bogatej w tym sezonie oferty kulturalnej. Podczas gdy w warszawskim Muzeum Narodowym trwa właśnie wystawa poświęcona polskiemu surrealizmowi, ja postanowiłam wybrać się na nieco bardziej kameralną, ale jakże inspirującą prezentację dzieł ojca tego artystycznego nurtu. Zorganizowana w Krzywej Wieży wystawa Salvadora Dalego „Boska Komedia – Raj”, to prezentacja 33 ilustracji wykonanych techniką drzeworytu, inspirowanych tym najsłynniejszym dziełem w dorobku Dantego. Wśród nich znalazły się między innymi Pieśń 8. Najwspanialsze piękno Beatrycze, Pieśń 10. Anioł Słońca, Pieśń 13. Ekstaza Dantego, wyjątkowo graficzne: Pieśń 20. Szósta Kula Jowisza oraz Pieśń 22. Anioł Siódmej Strefy, wyraźnie surrealistyczne: Pieśń 14. Objawienie Chrystusa i Pieśń 27. Gloria Patri, jak też moja ulubiona Pieśń 25. Święty Jakub Nadziei zachwycająca swoją ekspresją i bogactwem kolorów.

Salvador Dali „Boska Komedia – Raj” jest kolejną, po prezentacji litografii Pabla Picassa, toruńską wystawą przybliżającą twórczość jednego z największych w historii artystów i jednocześnie okazją do obcowania ze sztuką najwyższego formatu. Pomimo moich zastrzeżeń natury czysto technicznej, związanych z organizacją ekspozycji (o których możecie przeczytać w TYM WPISIE), jest to wystawa zdecydowanie warta odwiedzenia. Mimo względnie dobrego rozeznania w historii sztuki oraz twórczości samego Dalego, ilustracje, którym poświęcona jest ta ekspozycja, były dla mnie miłym zaskoczeniem i okazją do eksploracji nieco mniej znanej mi odsłony tego artysty. Jeśli chcecie dać się zainspirować tak jak ja, to zapraszam Was do Krzywej Wieży w Toruniu. Macie czas do 1 września 2024.

*  *  *

W ramach stałego punktu programowego tej serii wpisów, przygotowałam tym razem trzy nadprogramowe stylizacje, w których „nosiłam” się w czerwcu, a dla których nie znalazłam miejsca w dedykowanych postach, czyli TUTAJ, TUTAJ oraz TUTAJ.

Podstawę powyższych zestawów stanowią:

1. sukienka i koszyk MANGO (stare zakupy), espadryle na koturnie REFRESH (stary zakup), biżuteria LILOU (stary zakup, ale ciągle w ofercie) / 2. bluzka TOVA (nowa), spodnie MLE (tegoroczny zakup), sneakersy PUMA (stary zakup)  / 3. sukienka MLE (z drugiej ręki - Vinted), koszyk MANGO (stary zakup), espadryle na koturnie REFRESH (stary zakup), kolczyki LILOU (stary zakup, ciągle w ofercie)

*  *  *

Czerwcowa dawka japońskiej poezji pochodzi spod pióra Księżniczki Shikishi, poetki zaliczanej do grona Trzydziestu Sześciu Mistrzyń Poezji, tworzącej na przełomie okresów Heian i Kamakura. Shikishi Naishinnō była trzecią córką cesarza Go-Shirakawa. W dzieciństwie służyła jako kapłanka shintō w chramie Kamo w Kioto, natomiast około 1190 roku została mniszką buddyjską, przybierając imię Shōnyohō. Nauki poezji pobierała u Fujiwara no Shunzei. Sto pięćdziesiąt cztery utwory jej autorstwa opublikowane zostały w cesarskich antologiach poezji.

© domena publiczna

Towarzysząca wierszowi grafika z kolei, to drzeworyt autorstwa Hokusai, Poem by Abe no Nakamaro, pochodzący z serii One Hundred Poems Explained by the Nurse (jap. Hyakunin isshu uba ga etoki). Praca powstała około 1835-1836 roku. Zilustrowany tu poeta, Abe no Nakamaro, stoi na chińskim wzgórzu w towarzystwie swoich asystentów i tęsknie spogląda w stronę kraju swojego pochodzenia. Nakamaro, który został wysłany do Chin jako młody student i dyplomata, spędził tam ponad pięćdziesiąt lat. Z powodu silnych sztormów na morzu, jego dwie próby powrotu do Japonii zakończyły się niepowodzeniem. Ostatecznie nigdy do ojczyzny nie powrócił. Wiersz umiejscowiony w ozdobnym kartuszu w prawym górnym rogu, snuje refleksję, czy obserwowany przez niego Księżyc jest tym samym, którego podziwiał niegdyś w Japonii, stojąc na górze Mikasa w Nara. Dla upamiętnienia tęsknoty poety, Hokusai obiekt ten umieścił na swoim obrazie jedynie w postaci lustrzanego odbicia majaczącego na tafli morskiej wody.

*  *  *

Tym nieco nostalgicznym akapitem żegnam się z Wami czerwcowo. Znając życie następne posumowanie, podobnie jak rok temu, opublikuję dopiero pod koniec sierpnia, wspominając nie jeden a dwa miesiące lata. Lipiec (a zwłaszcza jego druga połowa) jest bowiem dla mnie tak intensywnym okresem w pracy, że pewne życiowe aktywności jestem zmuszona zawiesić na kołku. Ambitnie planuję w tym czasie wrzucić chociaż kilka postów z em.stylowej serii, ale nie obiecuję. Wszystko zależy od tego jak poukładają mi się pewne zawodowe tematy i zobowiązania. Trzymajcie za mnie kciuki!

Życzę Wam cudownych wakacji!

___________________________________

Artykuł nie powstał przy czyjejkolwiek współpracy 
i nie zawiera lokowania produktu. 
Jeśli kogoś lub coś nim promuję, to robię to z własnej, nieprzymuszonej woli.

Zdjęcia pochodzą w prywatnego archiwum autorki bloga. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Komentarze